24 kwietnia 2013

Pierwsze wrażenie: Xiao Mei 1/6 od Kotobukiy'i

Mam duży sentyment do postaci z kocimi uszkami. Mój nick, który w sumie już jest przez większość traktowany jak moje imię po tych wszystkich latach, pochodzi od właśnie takiej neko girl chociaż to chyba nie zaskakujące gdyż chińskie słowo mao (貓) znaczy nie co innego jak po prostu "kot".
Trudno mi się powstrzymać kiedy widzę neko pannę w interesującym stroju i dynamicznej pozie. Czasami nawet może mieć przynudny strój, kiepską pozę ważne, że jest kociakiem. Brzmi trochę jakbym była zboczeńcem mającym fetysz do kocich panienek. Chyba nie, zwyczajnie uważam, że ten dodatek jest niesamowicie uroczy i trudno mi przejść obok takich figurek obojętnie.
Zaczęło się od Mao z anime znanego w naszym kraju pod angielską nazwą "Beyblade", potem wielką miłość do kocich uszek przelałam na Tsubasę Hanekawę z "Bakemonogatari". Xiao Mei o której będę pisać, nie znałam. Gra z której pochodzi wyszła co prawda na PSP, niestety jednak moje zdążyło wyzionąć ducha nim gra w ogóle się włączyła.






Jak już pisałam przy okazji Ikaros, staram się nie zamawiać figurek postaci których nie znam obawiając się, że zwyczajnie przestaną mi się podobać i stracę nimi zainteresowanie ot tak. W przypadku Xiao Mei, starałam się obejrzeć anime jednak po pierwszych 3 odcinkach podłam z nudów i postanowiłam odłożyć tytuł na bliżej nieokreślony czas. Właśnie teraz sobie o nim przypomniałam i mam szczerą nadzieje, że atmosfera sielanki i ogólnego "nic się nie dzieje" w końcu opuściła ten tytuł.


Wracając do tego co mnie skłoniło do zamówienia Xiao od koto. Moja pasja i zbieractwo już w pełni obrabiało mnie regularnie z pieniędzy kiedy na rynek została ogłoszona wersja od Max Factory. Śliczna figurka uroczej kociej złodziejki skradła me serce, jednak... nie do końca. Figurka nie zachwyciła mnie, bym bez zastanowienia ją zakupiła. Mimo, że design postaci przypadł mi do gustu, figurka nie zawitała w moich zamówionych. 
Seria gier spod znaku Shining jest dla mnie w tej chwili wielką niewiadomą. Mimo, że jestem w stanie wymienić praktycznie większość postaci z imienia, nie wiem kompletnie nic na temat fabuły. Projektami postaci zajmuje się od samego początku Tony Taka, współpracujący regularnie z wieloma firmami zajmującymi się figurkami, jednak to właśnie Kotobukiya wydaje ogrom plastikowych cudów właśnie spod jego projektu nie mówiąc już o samej serii Bishōjo. 
Dlaczego wersja koto nie max factory? Siedzące figurki są niesamowicie fotogeniczne. Widziałam już masę niesamowitych zdjęć figurek w siedzących pozach. Dodatkowo Xiao wyglądała niesamowicie uroczo razem z ciasteczkiem w kształcie ryby. Nie zastanawiałam się zbyt długo nad zamówieniem jej, na yatta.pl akurat ceny figurek od tej firmy są bardzo atrakcyjne. Nie przestraszyła mnie nawet dość spora skala, ale skoro tak szybko przekonałam się do 1/7 to czemu nie do 1/6?
Pudełko od Xiao jest chyba jednym z najmniejszych pudełek jakie przyszło mi przechowywać w kolekcji. Mimo, że figurka jest dość duża, siedząc Xiao mierzy 12cm przez co ledwo wystaje ponad przeciętnego nendoroida.



Jest jedna rzecz za którą naprawdę nie lubię tego jak Kotobukiya pakuje swoje figurki. Zwykle nasze perełki otrzymujemy w owinięte w folie, które zwyczajnie wręcz możemy zdmuchnąć z figurki gdyż zwykle nie są do niej w żadnej sposób przymocowane. Koto dodaje folie do swoich figurek, oczywiście. Dokładnie przykleja je do nich. Co prawda ten rodzaj kleju na szczęście tylko przylega do wszystkiego, nie zostawia jednak żadnych śladów. Nie zmienia to faktu, że ja która nigdy żadnych folii od figurek nie wyrzucam, te dodane dla figurek od Kotobukiyi zrywam i wyrzucam bez mrugnięcia okiem.



Xiao nie posiada podstawki. Dodana jest do niej seledynowa poduszeczka na której można "posadzić" figurkę. Kolor pasuje co prawda do jej koszuli jednak wydaje mi się, że kolor nieco daje po oczach i mógłby być nieco bardziej neutralny. Denerwuje mnie też bezczelna metka z nazwą producenta która odstaje z jednej strony. Po co wam ona była?!


Sama Xiao to istna słodycz. Nie ma żadnych rzucających się w oczy błędów produkcyjnych za co na pewno Kotobukiya zbiera wielki plus przy tym jak konkurencja daje całkiem nieźle ciała na tej płaszczyźnie ostatnimi czasy. Do tego trzeba przyznać, że twórcy ładnie podkreślili jej kobiece walory. Kolejną zaletą jest to, że jej poza jest bardzo naturalna. Brak jakiś dziwnych szaleństw jeżeli chodzi o proporcje. No i te szczegółowe wykonania elementów ubioru. Mrrr...


Świetnym rozwiązaniem jest łączenie ciasteczka z samą Xiao. Do figurki dołączone są dwa egzemplarze rybki, w tym tylko jedna ma w sobie wbudowany magnes który idealnie przyciąga ciasteczko do buźki Xiao. Niestety zastosowania drugiej rybki poza położeniem jej obok figurki nie znalazłam nawet na zdjęciach producenta. Mimo bezsensownej rybki (która i tak nie przebije bezużytecznego fletu dla HMO) do tej pory to właśnie Kotobukiya chyba najbardziej zaskakuje mnie prostotą niektórych rozwiązań łączenia dodatków z sama figurką. Uczyć się tam z GSC!





No i następna, w sumie taka 2.5 recenzja spod znaku "pierwsze wrażenie". Jestem bardzo zadowolona z Xiao, jednak przygotowanie jej notki zajęło mi trzy dni. Zdjęcia robiłam zarówno rano przy naturalnym świetle, jak i wieczorem przy lampce. Widać porażającą różnice. Mam już idealne miejsce na porządną sesje dla niej więc mam nadzieje, że odbędzie w weekend wycieczkę razem z Mami. Trzymajcie kciuki za ładną pogodę!

6 komentarzy:

  1. Rzeczywiście ta poduszeczka troszkę bije po oczach ale to i tak lepiej jakby Xiaomei miała siedzieć na kawałku plastiku. Wydaje się być niesamowicie urocza. Gratuluje zakupu. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, w sumie nawet jakby Xiao nie miała żadnej podstawki zbytnio by mi to nie przeszkadzało :)

      Usuń
  2. Jakoś ominął mnie fakt, że to 1/6 i tak sobie pomyślałem, że fajnie byłoby ją zobaczyć w jakimś znanym towarzystwie - także mam request'a o jakąś fotkę porównawczą przy okazji recki (np z Hanką, to by wiele wyjaśniło) ;)
    (Tak, wiem, że mogę sobie poszukać, ale jak wiadomo - jak ktoś daje palec to zajdzie się taki leniwy cham jak ja co dla wygody poprosi o całą rękę :P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma najmniejszego problemu, miałam zamiar dodać do pełnej recenzji właśnie takie zdjęcie ale dobrze, że wspomniałeś teraz to jeszcze sobie zapiszę jako koniecznie do zrobienia.

      Usuń
  3. Te rybki wyglądają smakowicie xD
    Figurki z Shining Hearts nie są dla mnie, ale przyznaje, że ta ma w sobie coś uroczego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość wygląda trochę jak kopie poprzednich figurek, ale akurat Xiao i Lorna 1/6 są nieco... inne :).

      Usuń