Jako, że mam
prawie tydzień wolnego z powodu choroby uznałam, że to będzie akurat świetny
czas by nadrobić recenzję i wszystkie sprawy które ciągle odkładałam a bo
„praca”. Niestety „przeziębienie” które mnie dorwało bardziej przypomina
zwyczajną grypę i przez ostatnie dwa dni jedyne co robiłam to psioczyłam na
świat za to, że nie jestem w stanie nawet posprzątać w domu tylko spędzam dnie
w łóżku. Brzmi fajnie, tylko dlaczego to tak męczy gdy jest się chorym. No i
dnia trzeciego… ot mam trochę siły by coś w końcu zrobić.
Długo nie
pojawiały się żadne recenzje, co już wytłumaczyłam w poprzedniej notce. Dlatego
też postanowiłam zmienić trochę podejście. Tym razem nie będę wstawiać samej
pełnej recenzji a takie – „pierwsze wrażenie”. Krótki tekst udekorowany
zdjęciami z komórki. Na pewno wypełni to pustą przestrzeń na blogu która
doprowadza mnie do szału. Wiem, że czekacie na recenzję Mami – będzie! Jednak
będąc szczerym naprawdę chciałabym zrobić jej porządną sesję zdjęciową a śnieg
za oknem wcale nie zachęca do plenerów. O taaaak, nadal nie bardzo mam jak
robić zdjęcia w domu ale…
Wracając do
tematu: „Co mam na myśli pisząc o tym całym pierwszym wrażeniu”? Otóż gdy
zdobędę nową figurkę, zrobię kilka niezobowiązujących zdjęć, napisze kilka zdań
ot na pierwszy rzut oka i jak generalnie wyglądała moja historia zamówienia i
tyle. Jeżeli chodzi o wykonanie, detale to oczywiście zostanie w pełnej
recenzji. Tak więc oszczędzę wam trochę ględzenia w samej recenzji a i
dostarczę więcej zdjęć. Oczywiście na pełną recenzję trzeba będzie poczekać… Bo
wiadomo Mami ma pierwszeństwo, biedna już tyle czeka. Trochę zresztą kolejka jest…
Któż to
poleci na pierwszy ogień? Oczywiście, że Hatsune Miku w wersji „World is Mine”.
To nie
Senjougahara Hitagi od Good Smile Company była moją pierwszą wymarzoną figurką.
Panna z krabem od Shafta była moją pierwszą figurką na którą mogłam sobie
pozwolić ale to właśnie dokładnie ta Miku była pierwszą figurką która
przyciągnęła mój wzrok na tyle bym zainteresowała się tematem i zapragnęła ją
posiadać. Oczywiście to były czasy kiedy to jeszcze nie byłam kolekcjonerem tak
więc stało się to co każdemu przeciętnemu nie figurkowemu fanowi mangi. Jedno
spojrzenie na cenę ostudziło moje zapędy i tak się skończyła historia. Miałam
możliwość zamówienia jej już lata temu, nie zrobiłam tego bo zwyczajnie
uważałam, że wydanie ponad 300 złoty na kawał plastiku to zwyczajna przesada
(dostaje ataku śmiechu jak sobie o tym przypominam).
Potem miałam
możliwość zamówienia wersji „natural frame” kiedy już mocno siedziałam w
figurkowym hobby . Oczywiście to właśnie brązowa ramka skradła moje serce, ale
z braku możliwości dorwania tej wersji coś mnie podkusiło. Byłam jednak na
konwencie „Nyankon” odbywającym się w Radomiu, gdzie na własne oczy mogłam
zerknąć na tą figurkę. Biała sukieneczka Miku miała czarne ślady, a figurka wg.
Sprzedawcy nigdy nie była otwierana. Coś mnie tknęło by potem jeszcze raz
poprosić o zdjęcia nim zamówię za pełną cenę towar który okaże się wadliwy, a
takie plamy średniawo się uzupełnia farbkami. Sprzedawca upierał się, że to
tylko kurz i po otwarciu na pewno zejdzie ale wolałam nie ryzykować. Zresztą
nie była to akurat ta wersja na którem mi zależało. Tydzień później figurka
zniknęła ze sklepu. Mam szczerą nadzieję, że osoba która ją zakupiła dała sobie
radę z tym „kurzem”.
Przechodząc
już do końca historii o „zamawianiu”. Miku w brązowej ramce oczywiście podczas
jubileuszowej ankiety producenta – Good Smile Company, zdominowała konkurencję
o najbardziej wyczekiwane ponowne wydanie. Jak Saber bardzo szybko została
rzucona na pożarcie pre-orderowcom tak o Miku nie było nic słychać. Jedynie
mała wzmianka na jakimś chińskim konwencie o planowanym wydaniu w grudniu 2012
roku. Grudzień zaczął zbliżać się nieubłaganie a o Miku nadal nic. Koniec
końców premiera została przeniesiona na styczeń, co skończyło się jednak lutym.
Tak szybko jak Miku pojawiła się w sklepach, tak szybko też wyparowała. Na
amiami może była przez godzinę, dłużej na Hobbysearch oraz HLJ. Jeżeli chodzi o resztę sklepów, nie wiem.
Wiem za to, że nie była dostępna dla europejskich sklepów. Prawdopodobnie
nakład był niestety bardzo ograniczony, przez co nawet japoński sklep jakim
jest HLJ miał problem z dostarczeniem wszystkich klientom zamówionego towaru.
Miku „World
is Mine” jest bardzo starą figurką. Rok 2009 to jednak kawał czasu, a sama
figurka wg. Posiadaczy pierwszej wersji od błędów nie stroniła. Niestety nie
udało mi się znaleźć żadnej recenzji która pokazywała by zarówno nową i starą
wersję ale z tego co udało mi się wyczytać rzeźbienie jest to samo, tylko cała
reszta to standard GSC z obecnych czasów tak więc na pewno można się
spodziewać, że figurka jest wolna od błędów które męczyły pierwszą wersję.
Na pierwszy
rzut oka jedyne co rzuca się w oczy to końców włosów. Delikatne przejście z
seledynowego do lekkiego oliwkowego koloru. Dla mnie ten mały szczegół nadaje
naprawdę ciekawego wyglądu, a całość nie jest już a tak płaska w odbiorze kiedy
to seledynowy na włosach Miku zwyczajnie zajmował największą ilość miejsca
zaraz obok różowego.
Ułożenie
„materiału” który robi za podstawkę dla Miku jest bardzo naturalne, przez co
zgrabnie przekłamuje wzrok i ja, lata temu jako laik nabrałam się na to i
święcie wierzyłam, że jest to naprawdę materiał. Płatki kwiatowe po prawej
stronie na dole mogły by być nieco lepiej pomalowane. Napis za to po lewej jest
wyraźny, zaś srebrnawa farba ładnie odbija światło. Mój luby stwierdził, że
trochę szkoda, że słuchawek w prawym górnym rogu nie da się usunąć. Przyznałam
mu rację.
Moja
kolekcja w tej chwili jest kompletna i nie mam w swojej „wishliście” takiej
pozycji dla której bym dała się pokroić. Nawet Yoko od Altera nie jest dla mnie
tak priorytetowa jak była ta akurat Miku w brązowej ramce. Cieszę się, ze teraz
mogę na nią spoglądać gdy „siedzi” sobie obok mnie przy laptopie. Naprawdę nie
mogę się doczekać kiedy znowu podkradnę aparat i zrobię jej prawdziwą, pełną
sesję zdjęciową. Kilka pomysłów już mam.
Dajcie znać
czy taka forma „wstępna” wam się podoba. Na pewno będę takie teksty publikować
po ok. tygodniu jak dostanę nowe „maleństwo” (chociaż szybko się na to nie
zapowiada). Mogłabym też postarać się
zrobić taki wstępniak dla innej figurki którą posiadam już w kolekcji lub mam
do nich bezpośredni dostęp, wystarczy, że napiszecie co najbardziej
chcielibyście „wstępnie” przeczytać.
Macie możliwość wyboru takich pozycji jak:
- Kaworu Nagisa od Kotobukiyi
- Mami Tomoe od GSC
- Kurisu od GSC (wstęp jest już gotowy, zrobiłabym tylko dodatkowe zdjęcia)
- Nendoroid Ikaros od GSC
- Chibi arts Blue Rose od Bandai
Dajcie znać,
czy robienie czegoś takiego ma w ogóle sens.
Pewnie, że ma sens i mam nadzieję na więcej :). Bardzo interesująca i pomocna forma przedstawienia nowego nabytku.
OdpowiedzUsuńMasz jakieś propozycje co powinno wylądować następne?
UsuńNa tę chwilę chyba wszystko co mnie interesuje ma już recenzje (albo zaraz będzie miała, chyba, że chce Ci się zrobić zajawkę do Mami :)). Natomiast z rzeczy "incomming" chętnie poczytam pierwsze wrażenia o Xiao Mei i Homu w tej wersji ex jak tylko się pojawią.
UsuńNo z tej twojej listy jeszcze ciekawe (jeśli o mnie chodzi) mogą być teksty o Ikaros (nendo, ale urocze) i Kurisu (choć może lepiej nie, bo zatęsknię i pożałuję, że oddałem :D)
Chyba pokuszę się o napisanie takiego tekstu dla Mami. Mam wyrzuty sumienia, że już tak długo ją odkładam na rzecz innych figurek.
UsuńMa sens Mao, ma sens :) Poproszę więcej, bo dobrze się to czyta, a przy okazji zawarłaś w tym kawał figurkowej historii :)
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo za opinie, w sumie zawsze ciekawa byłam czy ja tymi "wyznaniami" za bardzo ludzi nie nudzę :)
UsuńTak, to ma sens! Milo sie czyta.
OdpowiedzUsuńI glosuje na Kurisu ;)
Ikaros skusiła, ale Kurisu staram się skończyć całą recenzję
UsuńMi też się miło czyta twoje wypociny ;) Następny Ikaros, jej! :D Chciałam ją kupić.. a właściwie to wciąż się zastanawiam xD
OdpowiedzUsuńNo Ikaros wygrała
UsuńMa sens, czekam na więcej. ^,^
OdpowiedzUsuń