20 listopada 2018

Offroad: Polskie mangi, Japońskie komiksy część I


Na tym blogu praktycznie nigdy nie schodzę z tematu figurek. Jeżeli trafia się wpis który nie jest recenzją, albo zapowiedzą sesji zdjęciowej to praktycznie zawsze jest to jednak temat około figurkowy. Prawda jest taka, że figurki nie są jedyną częścią mojej kolekcji. Czytuję mangi i chętnie kupuję nasze rodzime wydania, nie pogardzę też artookami od ulubionych artystów. Recenzowanie mang to jednak temat który został podjęty przez dużą ilość blogów, więc na pewno nie zacznę się nagle tym parać. Czasami jednak mam ochotę napisać kilka słów na temat tytułów które chętnie bym każdemu poleciła, bądź uważam w jakiś sposób za ciekawe. Dlatego też tym razem chciałabym wam zaprezentować kilka wydań. Kiedy wymieszamy to co charakterystyczne dla mangi wraz z tym co lubimy w naszym rodzimym komiksie, może wyjść coś naprawdę interesującego. Tak więc przedstawiam wam zestawienie komiksów z domieszką mangi wydanych przez Polskie wydawnictwa które uważam za warte uwagi*.



*Nie oceniam tu, ani nie robię żadnej topki ponieważ nie miałam przyjemności czytać wszystkiego w tej kategorii. Dlatego, prezentuje tylko to co mi osobiście bardzo się spodobało i może namówię was do rzucenia okiem na te tytuły.

Keiko kikkawa „POLIFE”

Mówią, że Japonia to dziwny kraj. Jak się jednak okazuje, dokładnie tak samo można powiedzieć o Polsce! "Polife" to komiksowy zapis niezwykłej podróży przez naszą kulturę z perspektywy Keiko Kikkawy, Japonki, dla której Polska jest jak drugi dom... nawet jeśli czasem wygląda na dom wariatów. Oto unikatowa okazja, żeby spojrzeć na naszą rzeczywistość oczami Keiko i na nowo odkryć ten szalony, pełen cudów, dziwów i absurdów kraj nad Wisłą. – opis wydawcy

Keiko Kikkawa to mieszkająca od lat w kraju pysznych pierogów i zacnej kiełbasy, Japonka. Jako, że kultura naszych rodaków nie raz, nie dwa ją mocno zaskoczyła tak też postanowiła dać upust swoim artystycznym zdolnościom i opisać te wydarzenia w formie komiksu internetowego. Sytuacje w których znajduje się bohaterka są dla nas czymś zwykłym, a dla niej czymś nieprzewidywalnym. Chodź może na pierwszy rzut oka nie ma tu nic nadzwyczajnego, to właśnie to zderzenie rzeczywistości naszej z tą do której przyzwyczaiła się Keiko powoduje szereg śmiesznych bądź nawet chwytających za serce sytuacji. Keiko pokazuje nam nasz kraj i naszych rodaków w ciepłych barwach, przyjaznych, zabawnych i uczynnych chociaż w większości przypadków jesteśmy dla niej naprawdę szaleni. Oczywiście nie zawsze jest uroczo i wesoło, ale reakcje bohaterki sprawiają, że nawet dość straszna sytuacja wydaje nam się zabawna. Dodatkowo, niektóre zdarzenia znamy dobrze i my, więc ciężko wtedy nie sympatyzować z bohaterką.

Komiks internetowy autorstwa Keiko Kikkawy został przeniesiony na papier przez wydawnictwo Studio JG. Nie doświadczymy tutaj jakiś szaleństw wizualnych jeżeli chodzi o wydanie, ot  lakierowany króciutki zeszyt dodatkowo sama okładka jest bardzo cieniutka. Cena niby niższa niż najtańsza manga, ale nadal to 15.99 zł za ledwo 80-kilka stron, więc praktycznie wychodzi na jedno i to samo. „Polife” to świetny wybór dla osób które chociaż raz złapały się na myśli „ale Japonia to tak bardzo inny kraj niż nasz, taki dziwny” – warto przekonać się, że różnice kulturowe są na tyle wyraźne, że to my możemy dla obcokrajowców wydać się tymi „dziwnymi”. Kreska nie ma wyraźnych naleciałości mangowych, przez co jest też świetnym wyborem dla tych co od mangi stronią. Chociaż „Polife” nie należy do najbardziej wyszlifowanych komiksów, to jednak fabuła nadrabia te braki i można się uśmiać przy czytaniu.


 Liczba tomów: 1
Wydawca: Studio JG
Rok wydania: 2018


HITOHAI

Katarzyna "Hitohai" Wasylak to autorka siedmiu komiksów wydanych nakładem wydawnictwa Studio JG. Zaczynając od "Česarego" kończąc na autobiograficznym „Hito wieczny tułacz”, Hitohai zapisała się w pamięci czytelników charakterystycznym stylem oraz nietuzinkowym sposobem prowadzenia historii. Na pozór dość prosta intryga okazuje się skomplikowana na tyle, by zmusić czytelnika do ponownego sięgnięcia po jej dzieła w celu wychwycenia każdego niuansu. Każdy jej komiks jest naszpikowany nawiązaniami do popkultury – od klasycznych filmów czy muzyki, po czarodziejkę z księżyca. Jest tego zawsze pełno i to w każdym komiksie. Czasami można odnieść wrażenie, że jest tego aż za dużo ale ciężko nie przyznać, że pasuje to do wykreowanego klimatu. Do tego klasyczne burzenie czwartej ściany, to to co Hito lubi najbardziej.
Jako, że mamy przed sobą aż siedem różnych komiksów, postanowiłam skrobnąć coś o każdym. Mimo, iż mamy do czynienia z czterema różnymi seriami to jednak praktycznie wszystkie mają motywy wspólne po których możemy szybko zauważyć co najbardziej lubi autorka. Na szczęście historie nie są do siebie podobne i mimo wykorzystywania podobnych motywów, Hitohai nadal daję radę nas czymś zaskoczyć.   

„Česary”

Tarot, angelologia, młodzian sypiający w betoniarce i wróżby, które można zgłosić do reklamacji – przed Wami komiksowy debiut utalentowanej polskiej rysowniczki, Katarzyny „Hitohai” Wasylak. W mieście, nad którym czuwa pomnik Świętego Pamięci, chłopak imieniem Akira próbuje rozwiązać zagadkę swojej własnej śmierci. Oto świat, w którym anioły przybierają ludzkie ciała i ksywki rodem z anime – rzeczywistość ograniczona jedynie nieskrępowaną wyobraźnią autorki. Oniryczny klimat, awangardowa kreska i czarny humor oraz liczne odniesienia do rodzimej i japońskiej (pop)kultury czynią z „Česarego” lekturę jedyną w swoim rodzaju. – opis wydawcy

„Česary” to trzy i „pół” tomowa historia. Wszystko zaczyna się od Akiry, niczym nie wyróżniającego się chłopaka który próbuje dowiedzieć się czegoś o samym sobie. Można by uznać, że najdziwniejszym zdarzeniem w jego życiu jest jego amnezja, gdybyśmy postanowili zapomnieć o dosłownie każdej osobie w jego otoczeniu. Im dalej brniemy w historię, tym zastanawiamy się komu można oddać koronę największego świra na dzielni a kiedy już się zdecydujemy, otrzymujemy kolejną jednostkę która dzielnie walczy o ten tytuł. Wiem co myślicie, „o nie, kolejny komiks o wariatach z rozdwojeniem jaźni, albo innym zestawem chorób psychicznych tylko po to by urozmaicić fabułę” – nie powiem, że nie. Jednak autorka, w przeciwieństwie do wielu autorów stosujących tego typu zagrania, stara nam się pokazać swoich bohaterów w krzywym zwierciadle. Nie ma chwili, kiedy to depresyjny nastrój zabijany jest kolejnym absurdem który wywołuje jedynie śmiech połączony z delikatnym współczuciem wobec postaci, której patos został zniszczony przez jakiegoś (nie)przypadkowego przechodnia. Bezustanne filozofowanie na temat życia i śmierci jest przerywane kapką zdrowego rozsądku który (czasami) przejawiają niektóre postacie.

Chaos może zgubić czytelnika przy pierwszych stronach. „Česary” jest jednak debiutem Hitohai, do tego wydanym aż 11 lat temu, co przekłada się na jej styl rysowania oraz prowadzenia historii. Czasami trzeba wrócić do początku, albo przeczytać stronę drugi raz by rozpoznać postacie i to co się dzieje na kartkach komiksu. Drugi i ostatni, trzeci tom widocznie poprawia się w tej kwestii jednak ten szalony styl rysowania i prowadzenia historii jest też jej częścią i trzeba o tym pamiętać. Całość, tak jak wspomniałam jest zamkniętą historią, chociaż czytając nowsze dzieła Hitohai możemy w tle spotkać naszych starych znajomych z Breslau.



Liczba tomów: 3
Wydawca: Studio JG
Data wydania: 2007-2009 r. , drugie wydanie 2018 r.

„Materia Dziwactwa”

Pewnego dnia Gabriel został zaatakowany przez fryzjerską głowę treningową. Zaraz potem Mikael spotkał Wielkiego Tarota. W ten sposób ich losy połączyły się za sprawą Materii Dziwactwa, dziwnej choroby siejącej spustoszenie wśród aniołów. Pojawienie się emo-Eryka, hermafrodyty o sześciu rękach, Kotka-Psychotka oraz podstępnego koali tylko komplikuje życie pary angelicznych chłopców, dla których każdy dzień jest walką o własną duszę.
Materia Dziwactwa to niepowtarzalna opowieść o strachu, miłości i nienawiści okraszona nutką hitohaicznego humoru. Warto dać się nią zarazić... – opis wydawcy

„Materia Dziwactwa” to historia umiejscowiona w uniwersum  „Česarego” i pozornie z nim nie związana. Jak później się okazuje, „Materia…” to ta brakująca odpowiedź na ogrom pytań które zdążyliśmy sobie zadać przy dwóch tomach „Česarego”. Historia Gabriela i Mikaela jest nieco mniej chaotyczna niż główny tytuł. Zmieniła się też kreska Hitohai – tła są bardziej przejrzyste i dokładniejsze. Dodatkowo ręczne pismo zostało zastąpione komiksowym fontem, a to znacznie mniej męczy nasze oczy. „Materia…” wydaje mi się nieco bardziej poważnym tytułem niż „Česary”. Mimo, że oba poruszają bardzo poważne tematy, tak „Materia…” nie ma tendencji do wyśmiewania ich na każdym kroku. Bohaterowie przeżywają swoje dramaty, a jedyne co trzyma ich przy zdrowych zmysłach to relacja z światem żywych w którym musieli zamieszkać.



Liczba tomów: 1
Wydawca: Studio JG
Data wydania: 2009 r.

„Red Dada”

W świecie, w którym sztuka jest religią, mnisi z klasztoru Dada od wieków poszukują ludzi o szczególnych zdolnościach – wybrańców zwanych Dadami. Zadaniem Dady jest kształtowanie zbiorowej podświadomości przez porywające dzieła własnej wyobraźni. A co, jeśli wybrany przez mnichów Dada okaże się być nie tym, za kogo go uważano? Jeśli nienawiść, okaże się przyjaźnią, a przyjaciel wrogiem? Hitohai zaprasza w podróż do świata przepełnionego muzyką! Odkryjcie go razem z Benjaminem, zespołem The Mints i DJ-em Zarą. Bohaterowie podróżują śladami autorki po wielu niezwykłych krajach, koncertując i zmagając się z ludzkimi... i nadludzkimi problemami. – opis wydawcy

„Red Dada” jest komiksem wizualnie zbliżonym do tego, co mogliśmy wcześniej zauważyć we „Materii Dziwactwa”. Tła są uboższe, bardziej klarowne zaś cała akcja skupia się głównie na relacjach głównych bohaterów, nie na ogromie zdarzeń dziejących się w jednym miejscu (i na jednej stronie). Jeżeli chodzi o historię, Hitohai bierze nas na ostrą przejażdżkę przez dość absurdalny świat przedstawiony w którym jak zawsze nic nie jest takie, jakie mogło się na początku wydawać. Tym razem nie doświadczymy burzenia czwartej ściany (tak często) oraz nie spotka nas multum paranormalnych zjawisk (aż tak absurdalnych). „Red Dada” jest komiksem stworzonym głównie na podstawie doświadczeń autorki a przede wszystkim jej dość szalonego wyjazdu do Australii. Jak zawsze jeżeli spojrzymy na całość nieco poważniej, to będziemy mogli zadać sobie sami dokładnie te same pytania co bohaterowie.


Liczba tomów: 1
Wydawca: Studio JG
Rok wydania: 2011

„Wolpertingermenschen”

Czy przeszczepione organy zachowują cząstkę duszy ich dawcy?
Co się stanie, jeśli ktoś dosłownie skradnie ci serce?
Dlaczego nie powinniśmy widzieć swojego anioła stróża?

Tulio, przedwcześnie zmarły ekstrawertyk włoskiego pochodzenia, i Autio, przerażony codziennością socjofobiczny introwertyk, powoli odkrywają odpowiedzi na te pytania. Tymczasem z ich otoczenia dzień po dniu znikają znajome osoby, a miasto opanowuje plaga hybrydycznych stworzeń zwanych Wolpertingerami...Hitohai powraca z nowym komiksem! Autorka "Česarego", "Materii dziwactwa" i "Red Dady" ponownie daje popis swoich niepowtarzalnych umiejętności. Unikalna, ekspresyjna kreska, zakręcona do granic możliwości fabuła i ironiczny, cięty humor to znak rozpoznawczy Hitohai. Ten komiks ma nie drugie, nie trzecie, ale nawet dziesiąte dno! Do historii można wielokrotnie powracać i nigdy się nie nudzić, za każdym razem dając się zaskoczyć. Czy jesteś gotowy na podróż do zwariowanej rzeczywistości absurdalnego humoru? Nie przegap najnowszego dzieła Hitohai! – opis wydawcy

W „Wolperach” autorka powraca do klimatu znanego z jej debiutanckiego "Česarego". Teraz, po latach, nam czytelnikom łatwiej się porusza między kadrami stworzonymi przez Hitohai. Tła są bardziej przejrzyste dzięki rezygnacji z ręcznego cieniowania na rzecz grafiki komputerowej. Prócz tego, widać wyraźnie rozwój kreski Hitohai – statyczne postacie na rzecz bardziej dynamicznych kadrów, uproszczonego stylu kreski prawie tu nie uświadczymy.

Trudno napisać cokolwiek o historii by jej zbytnio nie zaspoilerować. Najważniejsze jest to, że „Wolpertingermenschen” wymaga od czytelnika przeczytania go kilkakrotnie by w pełni zrozumieć zdarzenia z komiksu. To co dowiadujemy się na ostatnich stronach sprawia, że drugie czytanie ukazuje nam pewne momenty w zupełnie innym świetle. Pewne szczegóły przestają być tylko dekoracją dla tła i zaczynają nabierać sensu.

„Wolpery” są niezaprzeczalnie moim ulubionym tytułem Hitohai. Mimo, że przez wiele lat najchętniej wracałam do „Materii Dziwactwa” to „Wolpery” (dla ścisłości, nie jestem w stanie wymówić pełnego tytułu POPRAWNIE) wywołały we mnie największy zachwyt.

Liczba tomów: 1
Wydawca: Studio JG
Data wydania polskiego: 2016


„Hito Wieczny Tułacz”


Pierwszy tom serii „Hito Wieczny Tułacz” to subiektywny komiks podróżniczy opisujący perypetie Hitohai (polskiej autorki znanej z tytułów takich jak „Česary” czy „Wolpertingermenschen”) podczas jej wolontariatu na północy Wietnamu. Komiks pokazuje ten komunistyczny kraj z przymrużeniem oka i nutką nostalgii za dzieciństwem w czasach PRL-u, a niezwykła wrażliwość, spostrzegawczość i poczucie humoru artystki płynnie łączą znaczące szczegóły wietnamskiej codzienności w spontaniczną refleksję nad życiem. Sprawdźcie co nocą budzi się do życia w hotelu na końcu świata, jak zdobyć pożywienie w ekstremalnych warunkach i jak nauczyć małe, wietnamskie dzieci angielskiego! – opis wydawcy

Ciężko cokolwiek więcej powiedzieć o „Hito Wieczny Tułacz”, niż to co napisał już wydawca. Ten autobiograficzny komiks wywołał we mnie kilka razy napad śmiechu, ale równocześnie też włosy zjeżyły mi się na głowie. Hitohai przedstawia nam bardzo egzotyczny kraj który jeszcze tak niedawno, był podobny do naszego a jednocześnie, nie jesteśmy już w stanie przywołać tych czasów. O ile poprzednie dzieła autorki były jedynie przenośnią jej osobistych przeżyć, tak „Hito Wieczny Tułacz” jest po prostu opisem pobytu w Wietnamie razem z jej partnerką okraszonym charakterystycznym sposobem przedstawiania rzeczywistości przez Hitohai. Nie brak tu czarnego humoru, przeróżnych nawiązań i tak dziwacznych porównań, że sami nie do końca jesteśmy pewni w jakim stopniu autorka zachowała zdrowy umysł podczas tej przygody. Dodatkowo dostajemy multum naprawdę interesujących ciekawostek na temat Wietnamu, które na próżno szukać w książkach podróżniczych. Jako fanka twórczości Hitohai, sięgnięcie po ten tytuł było dla mnie obowiązkiem. Trudno mi jednak określić do kogo trafi ta przygoda Hito. Na pewno fani podróży znajdą w nim wartościową dawkę przeżyć z obcego kraju, zaś fani komiksów być może docenią oryginalność dzieła. Dla mnie najważniejsza była jak zawsze doza szaleństwa, którą tak dobrze poznałam do tej pory w jej komiksach.



Liczba tomów: 1+ (planowane są następne tomy)
Wydawca: Studio JG
Data wydania: 2018 r. wraz z reedycją pozostałych dzieł Hitohai


Wraz z „Hito Wieczny Tułacz”, Studio JG wydało ponownie wszystkie pozostałe dzieła autorki w pasujących do siebie obwolutach ujednolicając wygląd okładek. Tylko „Red Dada” posiadała obwolutę w pierwszym wydaniu, teraz wszystkie komiksy posiadają ładną, matową obwolutę. Dodatkowo druga edycja została uzupełniona o krótkie komiksy które były pierwowzorem dla późniejszego „Česarego” oraz krótkie wywiady z autorką. Było to błogosławieństwo dla wielu osób, które pragnęły sięgnąć po twórczość Hito, kiedy to jej komiksy osiągnęły dość absurdalną cenę na rynku używek (rekord? 90 zł za Red Dadę).

Cytrynki zdobią pierwsze wydanie "Materii...", drugie niestety ma tylko opis.
Pierwsze wydanie „Česarego” jest jeszcze wydane przez OTAKU, które później
rozrosło się w wydawnictwo Studio JG.
Stare wydanie konta nowe. Stare znajduje się po prawej stronie.
Zmiana kontrastu ilustracji oraz czcionki tytułu. 

To by było dziś na tyle. W planach mam jeszcze opisy trzech innych polskich komiksów od wydawnictw mangowych, jednak jeden z nich jeszcze do mnie nie dotarł. Mam nadzieję, że będę miała okazję napisać o jeszcze większej ilości. Dzisiaj królowało Studio JG i prawdopodobnie nadal tak będzie, przynajmniej narazie. 

6 komentarzy:

  1. Fajnie, że zdecydowałaś się napisać coś o mangach (/komiksach) dostępnych na polskim rynku. ^^
    Z twórczością Hitohai chciałabym się zapoznać, ale na razie nie wiem, jak mi to wyjdzie, bo z polskimi komiksami jestem bardzo ostrożna, a przy okazji mam duże zaległości w japońskich. XD
    Polife też chciałam kupić, ale koniec końców jakoś o tym zapomniałam. Słyszałam jednak już wiele pozytywnych rzeczy o tym tytule, a że swoją notką mi o nim przypomniałaś, to zacznę się powoli za tą książeczką rozglądać. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PoLife jest naprawdę niezobowiązującą i lekką lekturą. Polecam, zwłaszcza, że to świetny tytuł by rozrzucić po znajomych. Hitohai jest bardzo specyficzna i trzeba po prostu się do niej przekonać ;).

      Usuń
  2. Ostatnio chodzi mi jakiś maluszek od Hitohai i myślę, że trochę ułatwiłaś mi wybór ;) Dziękować! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Me zadanie wykonane. Polecam się na przyszłość.

      Usuń
  3. Polife uwielbiam! Mogę do tego wracać bardzo często.

    Z Hitohai mam tak, że im byłam młodsza, tym bardziej mi się jej komiksy podobały - pamiętam, że jej pierwsze komiksy widziałam w jakimś fanzinie jako kserówki :D! Ale teraz z tytułu na tytuł coraz bardziej mam wrażenie, że już tego nie czuję ;). Ale rysunkowo bardzo doceniam, zwłaszcza kolorowe arty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem w stanie to zrozumieć, bo hype do Hito złapałam będąc jeszcze w początkowych klasach liceum. Aczkolwiek jednak mi zostało i jednak wiele jestem w stanie jej wybaczyć i wiele błędów też nie dostrzegam.

      Usuń