Na tym blogu praktycznie nigdy
nie schodzę z tematu figurek. Jeżeli trafia się wpis który nie jest recenzją,
albo zapowiedzą sesji zdjęciowej to praktycznie zawsze jest to jednak temat
około figurkowy. Prawda jest taka, że figurki nie są jedyną częścią mojej
kolekcji. Czytuję mangi i chętnie kupuję nasze rodzime wydania, nie pogardzę
też artookami od ulubionych artystów. Recenzowanie mang to jednak temat który
został podjęty przez dużą ilość blogów, więc na pewno nie zacznę się nagle tym
parać. Czasami jednak mam ochotę napisać kilka słów na temat tytułów które
chętnie bym każdemu poleciła, bądź uważam w jakiś sposób za ciekawe. Dlatego
też tym razem chciałabym wam zaprezentować kilka wydań. Kiedy wymieszamy to co
charakterystyczne dla mangi wraz z tym co lubimy w naszym rodzimym komiksie,
może wyjść coś naprawdę interesującego. Tak więc przedstawiam wam zestawienie
komiksów z domieszką mangi wydanych przez Polskie wydawnictwa które uważam za
warte uwagi*.
*Nie oceniam tu, ani nie robię żadnej
topki ponieważ nie miałam przyjemności czytać wszystkiego w tej kategorii.
Dlatego, prezentuje tylko to co mi osobiście bardzo się spodobało i może
namówię was do rzucenia okiem na te tytuły.
Keiko kikkawa „POLIFE”
Mówią, że Japonia to dziwny kraj. Jak się jednak okazuje, dokładnie tak
samo można powiedzieć o Polsce! "Polife" to komiksowy zapis
niezwykłej podróży przez naszą kulturę z perspektywy Keiko Kikkawy, Japonki,
dla której Polska jest jak drugi dom... nawet jeśli czasem wygląda na dom
wariatów. Oto unikatowa okazja, żeby spojrzeć na naszą rzeczywistość oczami
Keiko i na nowo odkryć ten szalony, pełen cudów, dziwów i absurdów kraj nad
Wisłą. – opis wydawcy
Keiko Kikkawa to mieszkająca od
lat w kraju pysznych pierogów i zacnej kiełbasy, Japonka. Jako, że kultura
naszych rodaków nie raz, nie dwa ją mocno zaskoczyła tak też postanowiła dać
upust swoim artystycznym zdolnościom i opisać te wydarzenia w formie komiksu
internetowego. Sytuacje w których znajduje się bohaterka są dla nas czymś
zwykłym, a dla niej czymś nieprzewidywalnym. Chodź może na pierwszy rzut oka
nie ma tu nic nadzwyczajnego, to właśnie to zderzenie rzeczywistości naszej z
tą do której przyzwyczaiła się Keiko powoduje szereg śmiesznych bądź nawet
chwytających za serce sytuacji. Keiko pokazuje nam nasz kraj i naszych rodaków
w ciepłych barwach, przyjaznych, zabawnych i uczynnych chociaż w większości
przypadków jesteśmy dla niej naprawdę szaleni. Oczywiście nie zawsze jest
uroczo i wesoło, ale reakcje bohaterki sprawiają, że nawet dość straszna
sytuacja wydaje nam się zabawna. Dodatkowo, niektóre zdarzenia znamy dobrze i
my, więc ciężko wtedy nie sympatyzować z bohaterką.
Komiks internetowy autorstwa
Keiko Kikkawy został przeniesiony na papier przez wydawnictwo Studio JG. Nie
doświadczymy tutaj jakiś szaleństw wizualnych jeżeli chodzi o wydanie, ot lakierowany króciutki zeszyt dodatkowo sama
okładka jest bardzo cieniutka. Cena niby niższa niż najtańsza manga, ale nadal
to 15.99 zł za ledwo 80-kilka stron, więc praktycznie wychodzi na jedno i to
samo. „Polife” to świetny wybór dla osób które chociaż raz złapały się na myśli
„ale Japonia to tak bardzo inny kraj niż nasz, taki dziwny” – warto przekonać
się, że różnice kulturowe są na tyle wyraźne, że to my możemy dla obcokrajowców
wydać się tymi „dziwnymi”. Kreska nie ma wyraźnych naleciałości mangowych,
przez co jest też świetnym wyborem dla tych co od mangi stronią. Chociaż
„Polife” nie należy do najbardziej wyszlifowanych komiksów, to jednak fabuła
nadrabia te braki i można się uśmiać przy czytaniu.
Wydawca: Studio JG
Rok wydania: 2018
HITOHAI
Katarzyna "Hitohai"
Wasylak to autorka siedmiu komiksów wydanych nakładem wydawnictwa Studio JG.
Zaczynając od "Česarego" kończąc na autobiograficznym „Hito wieczny
tułacz”, Hitohai zapisała się w pamięci czytelników charakterystycznym stylem
oraz nietuzinkowym sposobem prowadzenia historii. Na pozór dość prosta intryga
okazuje się skomplikowana na tyle, by zmusić czytelnika do ponownego sięgnięcia
po jej dzieła w celu wychwycenia każdego niuansu. Każdy jej komiks jest
naszpikowany nawiązaniami do popkultury – od klasycznych filmów czy muzyki, po
czarodziejkę z księżyca. Jest tego zawsze pełno i to w każdym komiksie. Czasami
można odnieść wrażenie, że jest tego aż za dużo ale ciężko nie przyznać, że pasuje
to do wykreowanego klimatu. Do tego klasyczne burzenie czwartej ściany, to to
co Hito lubi najbardziej.
Jako, że mamy przed sobą aż
siedem różnych komiksów, postanowiłam skrobnąć coś o każdym. Mimo, iż mamy do
czynienia z czterema różnymi seriami to jednak praktycznie wszystkie mają
motywy wspólne po których możemy szybko zauważyć co najbardziej lubi autorka.
Na szczęście historie nie są do siebie podobne i mimo wykorzystywania podobnych
motywów, Hitohai nadal daję radę nas czymś zaskoczyć.
„Česary”
Tarot, angelologia, młodzian sypiający w betoniarce i wróżby, które
można zgłosić do reklamacji – przed Wami komiksowy debiut utalentowanej
polskiej rysowniczki, Katarzyny „Hitohai” Wasylak. W mieście, nad którym czuwa
pomnik Świętego Pamięci, chłopak imieniem Akira próbuje rozwiązać zagadkę
swojej własnej śmierci. Oto świat, w którym anioły przybierają ludzkie ciała i
ksywki rodem z anime – rzeczywistość ograniczona jedynie nieskrępowaną
wyobraźnią autorki. Oniryczny klimat, awangardowa kreska i czarny humor oraz
liczne odniesienia do rodzimej i japońskiej (pop)kultury czynią z „Česarego”
lekturę jedyną w swoim rodzaju. – opis wydawcy
„Česary” to trzy i „pół” tomowa
historia. Wszystko zaczyna się od Akiry, niczym nie wyróżniającego się chłopaka
który próbuje dowiedzieć się czegoś o samym sobie. Można by uznać, że
najdziwniejszym zdarzeniem w jego życiu jest jego amnezja, gdybyśmy postanowili
zapomnieć o dosłownie każdej osobie w jego otoczeniu. Im dalej brniemy w
historię, tym zastanawiamy się komu można oddać koronę największego świra na
dzielni a kiedy już się zdecydujemy, otrzymujemy kolejną jednostkę która
dzielnie walczy o ten tytuł. Wiem co myślicie, „o nie, kolejny komiks o
wariatach z rozdwojeniem jaźni, albo innym zestawem chorób psychicznych tylko
po to by urozmaicić fabułę” – nie powiem, że nie. Jednak autorka, w
przeciwieństwie do wielu autorów stosujących tego typu zagrania, stara nam się
pokazać swoich bohaterów w krzywym zwierciadle. Nie ma chwili, kiedy to
depresyjny nastrój zabijany jest kolejnym absurdem który wywołuje jedynie
śmiech połączony z delikatnym współczuciem wobec postaci, której patos został
zniszczony przez jakiegoś (nie)przypadkowego przechodnia. Bezustanne
filozofowanie na temat życia i śmierci jest przerywane kapką zdrowego rozsądku
który (czasami) przejawiają niektóre postacie.
Chaos może zgubić czytelnika przy
pierwszych stronach. „Česary” jest jednak debiutem Hitohai, do tego wydanym aż
11 lat temu, co przekłada się na jej styl rysowania oraz prowadzenia historii.
Czasami trzeba wrócić do początku, albo przeczytać stronę drugi raz by
rozpoznać postacie i to co się dzieje na kartkach komiksu. Drugi i ostatni,
trzeci tom widocznie poprawia się w tej kwestii jednak ten szalony styl
rysowania i prowadzenia historii jest też jej częścią i trzeba o tym pamiętać.
Całość, tak jak wspomniałam jest zamkniętą historią, chociaż czytając nowsze
dzieła Hitohai możemy w tle spotkać naszych starych znajomych z Breslau.
Liczba tomów: 3
Wydawca: Studio JG
Data wydania: 2007-2009 r. ,
drugie wydanie 2018 r.
„Materia Dziwactwa”
Pewnego dnia Gabriel został zaatakowany przez fryzjerską głowę
treningową. Zaraz potem Mikael spotkał Wielkiego Tarota. W ten sposób ich losy
połączyły się za sprawą Materii Dziwactwa, dziwnej choroby siejącej
spustoszenie wśród aniołów. Pojawienie się emo-Eryka, hermafrodyty o sześciu
rękach, Kotka-Psychotka oraz podstępnego koali tylko komplikuje życie pary
angelicznych chłopców, dla których każdy dzień jest walką o własną duszę.
Materia Dziwactwa to niepowtarzalna opowieść o strachu, miłości i
nienawiści okraszona nutką hitohaicznego humoru. Warto dać się nią zarazić... –
opis wydawcy
„Materia Dziwactwa” to historia
umiejscowiona w uniwersum „Česarego” i
pozornie z nim nie związana. Jak później się okazuje, „Materia…” to ta
brakująca odpowiedź na ogrom pytań które zdążyliśmy sobie zadać przy dwóch
tomach „Česarego”. Historia Gabriela i Mikaela jest nieco mniej chaotyczna niż
główny tytuł. Zmieniła się też kreska Hitohai – tła są bardziej przejrzyste i
dokładniejsze. Dodatkowo ręczne pismo zostało zastąpione komiksowym fontem, a
to znacznie mniej męczy nasze oczy. „Materia…” wydaje mi się nieco bardziej
poważnym tytułem niż „Česary”. Mimo, że oba poruszają bardzo poważne tematy,
tak „Materia…” nie ma tendencji do wyśmiewania ich na każdym kroku. Bohaterowie
przeżywają swoje dramaty, a jedyne co trzyma ich przy zdrowych zmysłach to
relacja z światem żywych w którym musieli zamieszkać.
Liczba tomów: 1
Wydawca: Studio JG
Data wydania: 2009 r.
„Red Dada”
W świecie, w którym sztuka jest religią, mnisi z klasztoru Dada od
wieków poszukują ludzi o szczególnych zdolnościach – wybrańców zwanych Dadami.
Zadaniem Dady jest kształtowanie zbiorowej podświadomości przez porywające
dzieła własnej wyobraźni. A co, jeśli wybrany przez mnichów Dada okaże się być
nie tym, za kogo go uważano? Jeśli nienawiść, okaże się przyjaźnią, a
przyjaciel wrogiem? Hitohai zaprasza w podróż do świata przepełnionego muzyką!
Odkryjcie go razem z Benjaminem, zespołem The Mints i DJ-em Zarą. Bohaterowie
podróżują śladami autorki po wielu niezwykłych krajach, koncertując i zmagając
się z ludzkimi... i nadludzkimi problemami. – opis wydawcy
„Red Dada” jest komiksem
wizualnie zbliżonym do tego, co mogliśmy wcześniej zauważyć we „Materii Dziwactwa”.
Tła są uboższe, bardziej klarowne zaś cała akcja skupia się głównie na
relacjach głównych bohaterów, nie na ogromie zdarzeń dziejących się w jednym
miejscu (i na jednej stronie). Jeżeli chodzi o historię, Hitohai bierze nas na
ostrą przejażdżkę przez dość absurdalny świat przedstawiony w którym jak zawsze
nic nie jest takie, jakie mogło się na początku wydawać. Tym razem nie
doświadczymy burzenia czwartej ściany (tak często) oraz nie spotka nas multum
paranormalnych zjawisk (aż tak absurdalnych). „Red Dada” jest komiksem
stworzonym głównie na podstawie doświadczeń autorki a przede wszystkim jej dość
szalonego wyjazdu do Australii. Jak zawsze jeżeli spojrzymy na całość nieco
poważniej, to będziemy mogli zadać sobie sami dokładnie te same pytania co
bohaterowie.
Liczba tomów: 1
Wydawca: Studio JG
Rok wydania: 2011
„Wolpertingermenschen”
Czy przeszczepione organy
zachowują cząstkę duszy ich dawcy?
Co się stanie, jeśli ktoś
dosłownie skradnie ci serce?
Dlaczego nie powinniśmy widzieć
swojego anioła stróża?
Tulio, przedwcześnie zmarły ekstrawertyk włoskiego pochodzenia, i
Autio, przerażony codziennością socjofobiczny introwertyk, powoli odkrywają
odpowiedzi na te pytania. Tymczasem z ich otoczenia dzień po dniu znikają
znajome osoby, a miasto opanowuje plaga hybrydycznych stworzeń zwanych
Wolpertingerami...Hitohai powraca z nowym komiksem! Autorka
"Česarego", "Materii dziwactwa" i "Red Dady"
ponownie daje popis swoich niepowtarzalnych umiejętności. Unikalna, ekspresyjna
kreska, zakręcona do granic możliwości fabuła i ironiczny, cięty humor to znak
rozpoznawczy Hitohai. Ten komiks ma nie drugie, nie trzecie, ale nawet
dziesiąte dno! Do historii można wielokrotnie powracać i nigdy się nie nudzić,
za każdym razem dając się zaskoczyć. Czy jesteś gotowy na podróż do zwariowanej
rzeczywistości absurdalnego humoru? Nie przegap najnowszego dzieła Hitohai! –
opis wydawcy
W „Wolperach” autorka powraca do klimatu
znanego z jej debiutanckiego "Česarego". Teraz, po latach, nam
czytelnikom łatwiej się porusza między kadrami stworzonymi przez Hitohai. Tła
są bardziej przejrzyste dzięki rezygnacji z ręcznego cieniowania na rzecz
grafiki komputerowej. Prócz tego, widać wyraźnie rozwój kreski Hitohai –
statyczne postacie na rzecz bardziej dynamicznych kadrów, uproszczonego stylu
kreski prawie tu nie uświadczymy.
Trudno napisać cokolwiek o
historii by jej zbytnio nie zaspoilerować. Najważniejsze jest to, że „Wolpertingermenschen”
wymaga od czytelnika przeczytania go kilkakrotnie by w pełni zrozumieć
zdarzenia z komiksu. To co dowiadujemy się na ostatnich stronach sprawia, że
drugie czytanie ukazuje nam pewne momenty w zupełnie innym świetle. Pewne
szczegóły przestają być tylko dekoracją dla tła i zaczynają nabierać sensu.
„Wolpery” są niezaprzeczalnie
moim ulubionym tytułem Hitohai. Mimo, że przez wiele lat najchętniej wracałam
do „Materii Dziwactwa” to „Wolpery” (dla ścisłości, nie jestem w stanie wymówić
pełnego tytułu POPRAWNIE) wywołały we mnie największy zachwyt.
Liczba tomów: 1
Wydawca: Studio JG
Data wydania polskiego: 2016
„Hito Wieczny Tułacz”

Ciężko cokolwiek więcej
powiedzieć o „Hito Wieczny Tułacz”, niż to co napisał już wydawca. Ten
autobiograficzny komiks wywołał we mnie kilka razy napad śmiechu, ale
równocześnie też włosy zjeżyły mi się na głowie. Hitohai przedstawia nam bardzo
egzotyczny kraj który jeszcze tak niedawno, był podobny do naszego a
jednocześnie, nie jesteśmy już w stanie przywołać tych czasów. O ile poprzednie
dzieła autorki były jedynie przenośnią jej osobistych przeżyć, tak „Hito Wieczny
Tułacz” jest po prostu opisem pobytu w Wietnamie razem z jej partnerką okraszonym
charakterystycznym sposobem przedstawiania rzeczywistości przez Hitohai. Nie
brak tu czarnego humoru, przeróżnych nawiązań i tak dziwacznych porównań, że
sami nie do końca jesteśmy pewni w jakim stopniu autorka zachowała zdrowy umysł
podczas tej przygody. Dodatkowo dostajemy multum naprawdę interesujących
ciekawostek na temat Wietnamu, które na próżno szukać w książkach
podróżniczych. Jako fanka twórczości Hitohai, sięgnięcie po ten tytuł było dla
mnie obowiązkiem. Trudno mi jednak określić do kogo trafi ta przygoda Hito. Na
pewno fani podróży znajdą w nim wartościową dawkę przeżyć z obcego kraju, zaś
fani komiksów być może docenią oryginalność dzieła. Dla mnie najważniejsza była
jak zawsze doza szaleństwa, którą tak dobrze poznałam do tej pory w jej
komiksach.
Liczba tomów: 1+ (planowane są
następne tomy)
Wydawca: Studio JG
Data wydania: 2018 r. wraz z
reedycją pozostałych dzieł Hitohai
Wraz z „Hito Wieczny
Tułacz”, Studio JG wydało ponownie wszystkie pozostałe dzieła autorki w
pasujących do siebie obwolutach ujednolicając wygląd okładek. Tylko „Red Dada”
posiadała obwolutę w pierwszym wydaniu, teraz wszystkie komiksy posiadają
ładną, matową obwolutę. Dodatkowo druga edycja została uzupełniona o krótkie
komiksy które były pierwowzorem dla późniejszego „Česarego” oraz krótkie wywiady z autorką. Było to błogosławieństwo dla wielu osób, które pragnęły sięgnąć po
twórczość Hito, kiedy to jej komiksy osiągnęły dość absurdalną cenę na rynku
używek (rekord? 90 zł za Red Dadę).
![]() |
Cytrynki zdobią pierwsze wydanie "Materii...", drugie niestety ma tylko opis. |
![]() |
Pierwsze wydanie „Česarego” jest jeszcze wydane przez OTAKU, które później rozrosło się w wydawnictwo Studio JG. |
![]() |
Stare wydanie konta nowe. Stare znajduje się po prawej stronie. Zmiana kontrastu ilustracji oraz czcionki tytułu. |
To by było dziś na tyle. W planach mam jeszcze opisy trzech innych polskich komiksów od wydawnictw mangowych, jednak jeden z nich jeszcze do mnie nie dotarł. Mam nadzieję, że będę miała okazję napisać o jeszcze większej ilości. Dzisiaj królowało Studio JG i prawdopodobnie nadal tak będzie, przynajmniej narazie.
Fajnie, że zdecydowałaś się napisać coś o mangach (/komiksach) dostępnych na polskim rynku. ^^
OdpowiedzUsuńZ twórczością Hitohai chciałabym się zapoznać, ale na razie nie wiem, jak mi to wyjdzie, bo z polskimi komiksami jestem bardzo ostrożna, a przy okazji mam duże zaległości w japońskich. XD
Polife też chciałam kupić, ale koniec końców jakoś o tym zapomniałam. Słyszałam jednak już wiele pozytywnych rzeczy o tym tytule, a że swoją notką mi o nim przypomniałaś, to zacznę się powoli za tą książeczką rozglądać. :D
PoLife jest naprawdę niezobowiązującą i lekką lekturą. Polecam, zwłaszcza, że to świetny tytuł by rozrzucić po znajomych. Hitohai jest bardzo specyficzna i trzeba po prostu się do niej przekonać ;).
UsuńOstatnio chodzi mi jakiś maluszek od Hitohai i myślę, że trochę ułatwiłaś mi wybór ;) Dziękować! <3
OdpowiedzUsuńMe zadanie wykonane. Polecam się na przyszłość.
UsuńPolife uwielbiam! Mogę do tego wracać bardzo często.
OdpowiedzUsuńZ Hitohai mam tak, że im byłam młodsza, tym bardziej mi się jej komiksy podobały - pamiętam, że jej pierwsze komiksy widziałam w jakimś fanzinie jako kserówki :D! Ale teraz z tytułu na tytuł coraz bardziej mam wrażenie, że już tego nie czuję ;). Ale rysunkowo bardzo doceniam, zwłaszcza kolorowe arty!
Jestem w stanie to zrozumieć, bo hype do Hito złapałam będąc jeszcze w początkowych klasach liceum. Aczkolwiek jednak mi zostało i jednak wiele jestem w stanie jej wybaczyć i wiele błędów też nie dostrzegam.
Usuń